Na rynku polskim obserwujemy pewien paradoks dotyczący kart kredytowych. Z jednej strony spada liczba ich użytkowników, a z drugiej odsetek zagrożonych kredytów nadal jest wysoki. Polacy w ostatnim kwartale ubiegłego roku posiadali 6.4 miliona kart – o ok. 4.6 miliona mniej niż na koniec 2012 r. Natomiast wartość zaciągniętych kredytów na kartach wynosi 12.5 mld złotych. Zagrożonych zaś kredytów jest 16.8 proc.
Praktyczne zalety kart zblieniowych to przede wszystkim szybkie transakcje. W przypadku trybu off-line trwają one kilka sekund. Umożliwia to błyskawiczne regulowanie drobnych zobowiązań, np. w kawiarniach czy fast-foodach. Wydaje się, że tym, co najbardziej odwodzi klientów od transakcji zbliżeniowych to –oprócz przyzwyczajenia do gotówki – obawa o bezpieczeństwo. Korporacje zajmujące się produkcją kart – w tym zbliżeniowych – twierdzą, że jest ona bezpodstawna. Jak czytamy na stronie internetowej Visa przy płatnościach zbliżeniowych „poziom bezpieczeństwa jest taki sam, jak w przypadku tradycyjnej płatności kartą”. Przedstawiciele firmy zapewniają, że od czasu wprowadzenia kart zbliżeniowych doszło nawet do spadku transakcji nieuprawnionych. Korporacjom wtórują pracownicy banków.
Skąd w takim razie biorą się opisywane w blogach i prasie problemy klientów, których karty zostały skradzione? Chodzi tu np. o sytuację, która zdarzyła się we Wrocławiu. Klientce jednego z banków skradziono tam kartę zbliżeniową mBanku i dokonano 78 transakcji zbliżeniowych w automatach biletowych. Opiewały one łącznie na kwotę 3444 zł, mimo, że…na koncie użytkowniczki było jedynie 1250 zł. Bank w tym przypadku zwrócił klientce część pieniędzy – ale bez równowartości 150 euro. Oddałby całość, gdyby klient wykupił ubezpieczenie karty…
Z czego wynikają tego typu przypadki? Odpowiedź na pierwszy rzut oka wydaje się oczywista: płatności zbliżeniowe nie wymagają podania numeru PIN. Ale to tylko nie cała prawda. Można się zapytać - co w takim razie z innymi zabezpieczeniami, takimi jak ilościowe i kwotowe limity transakcji bezgotówkowych? W przypadku kart zbliżeniowych są one często martwym zapisem. Są bowiem zazwyczaj ustawiane na tzw. tryb off-line, co oznacza, że terminal nie łączy się z bankiem, aby sprawdzić czy przekroczono limit transakcji i…środków na koncie. Przesył danych z terminala odbywa się z opóźnieniem (zazwyczaj wieczorami), a bank księguje je jeszcze później. W efekcie nie jest zakładana blokada, a złodziej może w tym czasie dokonywać wielu transakcji o wartości wyższej nawet niż stan konta. Teoretycznie „tradycyjne” transakcje (z podaniem PIN) również mogą być dokonywane off-line. Jednak zdarza się to rzadziej, gdyż banki dbają o bezpieczeństwo potencjalnie większych transakcji. Problem w tym, że zgodnie z porzekadłem „grosz do grosza…” duża ilość transakcji poniżej 50 zł również może dać wysokie kwoty.
Zamiast karty…telefon?
Jak natomiast ma się sprawa z jeszcze nowocześniejszym rozwiązaniem, takim jak płatności mobilne. W Polsce stosuje je mBank, Reiffeisen-Polbank, a od niedawna także PKO BP. Polegają one na wykorzystywaniu komórki ze specjalną aplikacją My Wallet jako karty zbliżeniowej. Do transakcji powyżej 50 zł konieczne jest jednak podanie PIN – po zbliżeniu telefonu. Zaletą – oprócz przyjemności dla fanów gadżetów i nowinek technicznych jest więc wygoda. Mając komórkę z My Wallet nie musimy nawet posiadać karty. Korzyść odnoszą także sprzedawcy – prowizje dla providerów systemów płatniczych potrafią być tu niższe nawet o połowę. Przedstawiciele banków twierdzą, że płacenie komórką jest bezpieczne. – Do tej pory, a karty z NFC mamy w ofercie od pół roku, nie mieliśmy żadnego zgłoszenia dotyczącego kradzieży czy wyłudzenia – mówi cytowany przez gazetaprawna.pl Tomasz Piech, ekspert w Departamencie Kart Kredytowych Raiffeisen- Polbank.
Są dwie zasadnicze metody zabezpieczenia transakcji dokonywanych przez urządzenia mobilne. Po pierwsze można zabezpieczyć dostęp do samej aplikacji 4 cyfrowym kodem lub nawet dłuższym hasłem. Możliwe jest również wyłączenie anteny NFC i uaktywnienie jej wyłącznie w momencie płacenia za towar. Wydaje się więc, że przy zabezpieczeniu dostępu do aplikacji posiadanie telefonu z My Wallet jest co najmniej równie bezpieczne co trzymanie w portfelu „tradycyjnej” karty. Z drugiej strony – czy konieczność wprowadzania kodu lub hasła nie pozbawia nas wygody, która ma być głównym atutem płatności mobilnych? Cóż – wydaje się, że i w tym przypadku klient musi dokonać wyboru między zyskiem (czasu), a bezpieczeństwem.
Komentarze
Właściciel serwisu eBroker.pl - Rankomat.pl nie weryfikuje opinii, recenzji czy ocen użytkowników zamieszczanych za pośrednictwem systemu Disqus, zarówno w zakresie ich rzetelności, jak i wiarygodności. Nie możemy potwierdzić, czy użytkownicy faktycznie korzystali z produktów i usług banków, firm pożyczkowych i Towarzystw Ubezpieczeniowych (TU) (za pośrednictwem portali należących do rankomat.pl lub bezpośrednio na stronie instytucji), których dotyczy opinia.
Jednocześnie informujemy, że w Serwisie publikowane są zarówno pozytywne, jak i negatywne komentarze.